Duża jest ta nasza córa! Skończyła niedawno 9 miesięcy! Kiedy to minęło? 9 miesięcy tylko ze mną i kolejne 9 z całym światem! Zmieniła się tak bardzo!
Jeszcze do niedawna leżała grzecznie i bawiła się rączkami. Cieszyliśmy się z każdego, najmniejszego osiągnięcia. A to przekręciła się na brzuszek, a to podniosła głowę, usiadła, zaczęła raczkować i w końcu wstała. Skończyły się już chwile, w których można było spokojnie wyjść do kuchni czy łazienki wiedząc, że nie ruszy się z miejsca.
Teraz wystarczy, że ruszę się dwa kroki do przodu, zaraz słychać „człapanie” i wiem, że Olka próbuje dotrzymać mi kroku. Te wielkie postępy, wymagają od nas jeszcze większej uwagi. A to się nogi rozjadą i czołem ląduje na podłodze, a to siedząc, zachwieje się i uderzy w ścianę. Był taki czas, gdy co chwilę ryczała, a na czole miała siniaki jeden obok drugiego. Tak naprawdę, większości z nich nabawiła się, gdy nawet nie była sama! Ale to są takie ułamki sekund, że człowiek tylko siedzi i patrzy jak szkrab zalicza kolejną „glebę”. Niestety, większość z nas również przez to przechodziła 😉
Kulinarne zmiany spowodowały, że Ola zna w końcu coś innego poza butlą z mlekiem. Hitem ostatnich tygodni są owoce: truskawki, poziomki, jagody. Olka jest jak odkurzacz i ze swoim apetytem wciągnie wszystko… Stanie przy fotelu i patrzy wielkimi oczami, czekając z wyczekującą miną, aż dostanie coś z talerza mamy. Niestety, nie opanowała jeszcze zgrabnego chwytania jedzenia, więc wszystko co weźmie do ręki, zostaje momentalnie zgniecione i wypływa między paluszkami. A kto zgadnie, co najlepiej zrobić z taką kolorową, wymazaną jedzeniem ręką? Najlepiej wtedy zwiedza się mieszkanie, wcierając resztki jedzenia w dywan i ubranie. Dlatego plamy na dywanie i częste pranie to już nasz standard. Jedynym plusem jest radość, jaką sprawia jej za każdym razem rozgniatanie kolejnych porcji jedzenia.
Lubię na nią patrzeć, wtedy, gdy raczkuje w naszym kierunku z wielkim uśmiechem, jak robi pierwsze kroki trzymając się kanapy, jak wariuje w łóżeczku. Uwielbiam te momenty, w których wtula się w ramiona i usypia, kiedy ciągnie za włosy i gada coś w sobie tylko znanym języku. Lubię patrzeć jak śpi, jak się budzi, jak krzywi się przy kolejnym nowym owocu. Tak bardzo jest wtedy MOJA, kochana najbardziej na świecie! I już wcale nie taka mała! 🙂