O tym, że Tata najlepiej wszystko robiłby sam, wiedziałam od dawna. Po co kupować coś nowego, jeśli można naprawić stare lub zrobić to coś samemu? Dostaję szału widząc kolejne poodcinane z zepsutych urządzeń kabelki, wtyczki, śrubki i inne duperele, które zalegają nam w domu, a jak nie ma na nie miejsca w domu, są z niego wywożone na wieś… Zawsze, kiedy napotkam któreś z tych jego rupieci, zaczyna się dyskusja nad potrzebą ich posiadania. Za każdym razem słyszę jednak: ” A jak Ci się coś zepsuje to wtedy będziesz chciała, żebym Ci naprawił!” i dyskusja zakończona- wszystko jest potrzebne i kropka… Tak więc mamy obklejone taśmami suszarki, listwy, ładowarki itp. W przedpokoju stoi specjalnie zrobiony regał, pod wymiar Ikeowych kartonów, a w piwnicy stojak na wino. Pomimo setek tysięcy chomikowanych gratów, fajnie mieć męża, który potrafi zrobić w domu i dla domu wszystko. Raz już poratował nas, kiedy kupiliśmy złą baterię do bujaczka, podłączając za dużą baterię do bujaczka „kabelkami” z folii aluminiowej 😉
Nasz dom od pewnego czasu powoli zamienia się w plac zabaw. W sypialni zabawki, w dużym pokoju zabawki. Jest mata „gimnastyczna”, leżaczek-bujaczek, do kompletu brakowało tylko huśtawki. Zauważyliśmy, że Mała lubi być huśtana w foteliku samochodowym. Pierwsza myśl- kupujemy huśtawkę! Ale, ale… co jeśli kupimy i jednak nie podziała uspokajająco?
Tata po raz kolejny postanowił wykorzystać swoje inżynierskie umiejętności i zrobić „coś”, co pozwoli sprawdzić, czy zakup huśtawki jest faktycznie niezbędny. Po chwili, w naszym pokoju pojawił się PoC huśtawki(PoC- >proof-of-concept, czyli idea dzięki której możemy sprawdzić słuszność naszego pomysłu). Do jego przygotowania wykorzystał ławę, fotelik samochodowy, deskę do prasowania (akurat mieliśmy jakąś starą w mieszkaniu), gruby sznur i dużą puszkę.
Do blatu ławy, za pomocą grubego sznura przymocował deskę do prasowania, a na desce umieścił puszkę. Na wystającym z deski uchwycie do żelazka zawiesił fotelik i…huśtawka gotowa! Jedynym mankamentem było to, że nie miała funkcji automatycznego huśtania, ale lepsze to, niż noszenie dziecka ciągle na rękach, żeby się uspokoiło 😉 Przez ponad tydzień testowaliśmy naszą domową huśtawkę. Mała faktycznie się uspakajała, a nawet trochę w niej przysypiała. Wiedzieliśmy już, że warto kupić jej huśtawkę z prawdziwego zdarzenia.
Czemu o tym piszę? Bo kiedy dziecko jest małe, jest bardziej związane z Mamą niż z Tatą. Fajnie jest angażować Tatę np. w kąpiel czy karmienie(oczywiście jeśli karmimy butlą- z Tatowego cyca raczej nic nie poleci:P). Jednak jeśli mamy w domu takiego „MacGyver’a”, pozwólmy mu się wykazać! Dzięki temu Tata czuje się nie tylko potrzebny, ale przede wszystkim usatysfakcjonowany i zadowolony, że mógł zrobić coś SAM swojemu szkrabowi. Zatem Mamy- uaktywnijcie swoich mężów/ partnerów i pozwólcie im działać :)!