Tor przeszkód.

Punkt widzenia zależy odpunktu siedzenia. To powszechnie znana prawda, tak było i jest. Ulica z perspektywy kierowcy, pieszego i rowerzysty wygląda zupełnie inaczej. Często idąc chodnikiem irytowały mnie stojące na chodniku samochody albo te, które były zaparkowane zbyt gęsto. Cóż było robić… Trzeba było niejednokrotnie omijać je, idąc ulicą. Teraz kiedy chodzę na spacery, patrzę jeszcze inaczej, z perspektywy matki, dziecka i wózka.

Wychodząc na spacer z Małą w wózku (czasem wychodzę bez wózka, wtedy Mała jest „uwiązana” w chuście, ale o tym kiedy indziej 😉 ), nasz tor przeszkód zaczyna się już na samym początku. 1 piętro, brak windy i bardzo wąska klatka schodowa. Wtaszczyć wózek samemu- bardzo ciężkie do wykonania (szczególnie jak wisi kartka, żeby broń Boże nie zarysować niczym świeżo malowanych ścian). Wózek (stelaż) zostawiamy więc w samochodzie. Pod blokiem, chodnik załadowany samochodami- trzeba iśc ulicą. I tu obawa- czy nagle nie nadjedzie jakiś samochód, czy zdążę gdzieś się z wózkiem schować.

To co dzieje się na ulicach jest jak podejrzewam, powszechne w całej Polsce. Idziemy chodnikiem i nagle- smochód. Stoi sobie zaparkowany na środku chodnika, bo akurat był kawałek miejsca, to ktoś sobie wjechał. Strasznie mnie to złości, bo nie obejdę sobie samochodu, bo najczęściej nie ma na tyle miejsca między kolejnymi samochodami, żeby zmieścić się tam z wózkiem. Trzeba więc się cofać i szukać takich dwóch aut, między którymi da się przejść. Oczywiście, jak juz takie znajdziemy, idziemy z wózkiem po jezdni, czując na sobie wzrok  kierowców, no bo jak to tak?! Chodników nie ma? Jeszcze baba się z wózkiem tą ulicą pcha… No, ale co ta baba ma innego zrobić?

Sprawa kolejna. O, pójdziemy do Rossmana, kupimy co trzeba do domu. No i klops. Przed drogerią wielki stopień, a w środku wąsko tak, że 2 osoby ledwo się mieszczą… No i nici z zakupów. Niestety musiałam zrezygnować z kilku ulubionych małych sklepików, bo dotarcie do nich stało się nagle niemożliwe. Sklep sklepem, ale instytucja państwowa mogłaby się zaopatrzyć w jakiś porządny podjazd. Jakież było moje zdziwienie, kiedy otworzyły się drzwi automatyczne i przede mną nagle stanęłą wielka ściana w postaci stromych, wysokich schodów. Z boku owszem, była winda dla niepełnosprawnych i jakiś mały podjazd, ale na samej górze zabezpieczona mini-szlabanem. Dobrze, że znalazł się miły Pan portier, który wózek pomógł wtaszczyć po tych schodach.

Zawsze jak próbuję jakoś wymanewrować wózkiem, śmieję się sama do siebie, bo domyślam się, jak musi wyglądać „baba” tańcząca z wózkiem na środku sklepu czy chodnika 😉 Jednak w takich sytuacjach zastanawiam się, jak w takich sytuacjach radzą sobie ludzie niepełnosprawni, często poruszający się na wózkach inwalidzkich samodzielnie. Im do smiechu nie jest.  Ja jakoś dam radę wózkiem wymanewrować, ale takie osoby są zostawione często same sobie. I dopiero z perspektywy matki pchającej wózek z dzieckiem widać, jak bardzo takie osoby mają utrudnione życie. Praktycznie na każdym kroku, tu schody, tam próg, o samochodach na chodnikach nie wspomnę.

Myślę, że zmiana patrzenia, tej naszej perspektywy może sprawić, że jadąc choćby samochodem, w roli kierowcy czy pasażera, będziemy trochę inaczej patrzyli choćby w momencie szukania miejsca parkingowego, żeby niepotrzebnie nie przysparzać problemów innym „użytkownikom chodników”, którzy często i tak mają ich wystarczająco dużo 😉

Jezdnik

PS. Tu przynajmniej chodnik jest szeroki, niestety to nie jest reguła 😉

Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. więcej informacji

Aby zapewnić Tobie najwyższy poziom realizacji usługi, opcje ciasteczek na tej stronie są ustawione na "zezwalaj na pliki cookies". Kontynuując przeglądanie strony bez zmiany ustawień lub klikając przycisk "Akceptuję" zgadzasz się na ich wykorzystanie.

Zamknij